Strona główna > Komentarze walutowe > Chiński smok ma tylko jedną twarz

Chiński smok ma tylko jedną twarz

(aktualizacja )

Autor: Adam Fuchs

Można odnieść wrażenie, że przy natłoku informacji, dosyć niepostrzeżenie, w polskiej przestrzeni przemyka ważne wydarzenie. Właśnie zakończył się XX zjazd Komunistycznej Partii Chin i wcale nie było to jedynie spotkanie towarzyskie. Niesie ono za sobą poważne konsekwencje natury politycznej, ale także gospodarczej, na co wyraźnie zareagowały dziś rynki. Przychylny wzrok inwestorów skierował się dziś gdzie indziej, ale niestety tym kierunkiem nie jest polski złoty.

„Demokracja” ludowa

Chociaż trudno mówić o zaskoczeniu, to najważniejszym faktem do odnotowania jest pozostanie w Chinach u władzy Xi Jinpinga. W ten sposób zrywa on z tradycjami partyjnego kierownictwa, które składało najwyższe funkcje po dwóch kadencjach i po przekroczeniu wieku 68 lat. Tym samym Xi w dalszym ciągu będzie piastował stanowisko sekretarza generalnego, czy też stał na czele armii poprzez szefowanie Centralnej Komisji Wojskowej. W praktyce żaden chiński polityk nie miał takiej władzy (i dodatkowo jej nie konserwował) od czasów Mao Zedonga. Jednak skoro następuje kontynuacja przywództwa, to rynki powinni się cieszyć? Nie do końca tak jest w tym przypadku. Pozostanie Xi na czele państwa przez część inwestorów jest interpretowane jako postawienie na twardą rękę, także w kontekście podejścia do polityki covidowej. Potwierdzeniem dla tezy o wyższości obostrzeń nad względami gospodarczymi może być fakt, że w praktyce drugą osobą w państwie stał się Li Qiang. Będąc sekretarzem w Szanghaju, nie zawahał się on zamknąć lockdownem na dwa miesiące jednego z najważniejszych gospodarczych ośrodków w Państwie Środka.

Twarda ręka, miękkie podbrzusze?

Dodatkowo spekulacje o możliwych konsekwencjach zjazdu KPCh podsycają dzisiejsze dane makro. Przyzwoicie wygląda tempo PKB za 3 kwartał. W ujęciu rocznym wyniosło 3,9%, tym samym zdecydowanie poprawiając poprzedni rezultat i równocześnie przebijając prognozy. Naprawdę nieźle wykazała się wrześniowa produkcja przemysłowa, która rok do roku poszła w górę o 6,3, bardzo wyraźnie pokonując oczekiwania i wykazując najlepszy rezultat od pół roku. Powyżej rynkowego konsensusu był także eksport, który w ujęciu rocznym zwiększył się o 5,7%. Teraz przechodzimy do gorszych aspektów. Chociaż eksport wciąż rośnie, to hamuje tempo tych wzrostów. Dodatkowo niezwykle słaby pozostaje import, co może być zwiastunem zmniejszającego się zapotrzebowania, także produkcyjnego. Z pewnością mniejsze zapotrzebowanie widać po samych Chińczykach. Sprzedaż detaliczna rosnąca na poziomie 2,5% okazała się gorsza od prognoz i najgorsza od maja. Natomiast w górę poszło bezrobocie (5,5%), a na dodatek sukcesywnie spadają ceny nieruchomości (już o 1,5%). Ostatecznie trudno ten pakiet danych interpretować pozytywnie, a już szczególnie, jako prognostyk na przyszłość. Poniedziałkowe negatywne nastawienie inwestorów do drugiej gospodarki świata jest aż nadto jaskrawe. Główny indeks giełdowy w Szanghaju zniżkował o 2%, ale to nic w porównaniu do Hongkongu, gdzie notowania pikowały o ponad 6% (pięść Partii będzie się coraz mocniej zaciskała nad metropolią). A wszystko to dzieje się w obliczu pozytywnego rynkowego sentymentu na otwarciu tygodnia. Z dużym bagażem walczy również juan, do dolara traci dziś 0,4%, ale do euro już 1,4% (i podobnym stosunkiem przegrywa ze złotym).

Pozytywny poniedziałek, ale nie dla PLN

Pozytywny sentyment próbuje dziś wedrzeć się na rynki i udaje mu się to z pewnością w przypadku rynku kapitałowego. W Europie mamy szansę na niezwykle mocne otwarcie tygodnia. Po godz. 14 o blisko 2% rośnie większość najważniejszych parkietów jak Frankfurt, Mediolan czy Paryż. Tempa próbuje im dotrzymać Warszawa, gdzie WIG20 to +1,7%. Wszystko to dzieje się jednak w niezwykle napiętej i niestabilnej sytuacji na rynku długu. Polskie 10-latki po testowaniu w piątek rentowności na poziomie 9%, dziś schodzą już do 8,3%. Nie przekłada się to na atrakcyjność PLN, który słabnie w stosunku do głównych walut. Po godz. 14 kurs euro przekroczył 4,79 zł, kurs dolara przebił 4,87 zł, kurs franka utrzymuje się powyżej 4,86 zł, a kurs funta nie schodzi poniżej 5,50 zł. Warto zwrócić uwagę, że nie ma w tym przypadku mowy o koszykowym podejściu inwestorów. Jeszcze gorzej od złotego radzi sobie węgierski forint, ale za to zdecydowanie lepiej czeska korona, czy też rumuński lej.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Umocnienie USD przed świętami
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Euro próbuje odrobić straty
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Decydenci z Fed zakładają mniej obniżek stóp w 2025
Krzysztof Pawlak