Strona główna > Komentarze walutowe > Inflacyjna gorączka piątkowej sesji

Inflacyjna gorączka piątkowej sesji

(aktualizacja )

Autor: Adam Fuchs

Ostatnia sesja w miesiącu nierozerwalnie wiąże się z publikacją odczytów dotyczących dynamiki cen. Jeszcze kilka lat temu nie miały one tak poważnego wpływu na gospodarkę i nastawienie inwestorów. Jednak funkcjonowanie w świecie wysokiej i nie zwalniającej inflacji delikatnie zmienia priorytety. Tym bardziej gdy trwa już rynkowa rozgrywka przed posiedzeniami władz monetarnych.

Polska ścieżka na szczyt

Kolejny sukces Polski! Wspólnym wysiłkiem bijemy kolejne rekordy i jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Wstępny odczyt CPI za kwiecień wyniósł w naszym kraju skromne 12,3% (w ujęciu rocznym). Aby lepiej uzmysłowić sobie tempo, w jakim spirala inflacyjna się nakręca, wystarczy powiedzieć, że jeszcze w lutym dynamika była mniejsza o prawie 4 p.proc. Dodatkowo najnowszy rezultat przekroczył prognozy. Nie pomagają tarcze, nie pomogła RPP. Chociaż gwoli sprawiedliwości dla rodzimej władzy monetarnej trzeba powiedzieć, że efekty podwyżek stóp procentowych w realnej gospodarce zazwyczaj są dostrzegalne dopiero po kilku kwartałach od samej decyzji. Nie będę komentował tego, czy Rada nie powinna reagować wcześniej, niż w październiku zeszłego roku, napisano już o tym wystarczająco dużo. Niewykluczone, że naczytał się takich tekstów także wiceminister finansów Piotr Patkowski, który we wczorajszym płomiennym sejmowym przemówieniu znamiennie się przejęzyczył. Po peanach na cześć obecnego prezesa NBP przeszedł do ataku na jego poprzedników. Na jego nieszczęście w jednym (bardzo celnym według niektórych) zdaniu, zamiast Marka Belki padło nazwisko Adama Glapińskiego. Niestety możliwe, że działania RPP i tak utoną w morzu gotówki, którą do portfeli Polaków, a tym samym do gospodarki wlewa obóz rządzący. Chociaż tarcze antyinflacyjne, obniżki podatków, pomoc kredytobiorcom brzmią dla uszu obywateli jak najsłodsza muzyka, to według zdecydowanej większości ekonomistów ich konsekwencją będzie jeszcze wyższy szczyt dynamiki cen. Prawdopodobnie także wydłużenie przebywania w jego okolicy. Pozostaję na stanowisku, że w takim otoczeniu (nie zapominając o wojnie w Ukrainie oraz jej konsekwencjach) na powrót do jednocyfrowej inflacji przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Niestety wiara w to, że można wrócić do celu inflacyjnego (2,5% +/- 1 p.proc.) bezboleśnie, jest co najmniej naiwna. I za tę wiarę przyjdzie nam zapłacić odpowiednią cenę.

Europejski styl wspinaczkowy

Oczywiście wysoka inflacja nie jest tylko rodzimą bolączką. Dotyka ona praktycznie całej Europy, chociaż w diametralnie różnym zakresie. Maltańczycy powinni się wstydzić, gdyż ich dynamika cen to jakieś śmieszne 4,9%. Południe radzi sobie słabo, ale za to północ strefy euro może być z siebie dumna. W Estonii ceny w ujęciu rocznym urosły o 19%, a na Litwie o 16,6%. A teraz już bez ironii, trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to przepaść. Przepaść, z której wyjście znaleźć może tylko najlepszy himalaista. Trudno dostrzec tę iskrę w prezesce Lagarde, dlatego prawdopodobnie szczyt inflacyjny eurozony jeszcze przed nami. Na razie rezultat całej strefy to 7,5%, co idealnie wpisało się w prognozy. Możliwe, że także dlatego oddziaływanie tych publikacji miało znikomy wpływ na rynki. Tym bardziej, gdy pod uwagę weźmiemy, jak mocno euro w ostatnich dniach już oberwało na szerokim rynku. Odcięcie gazu dla dwóch członków UE tak naprawdę pokazuje, że przed całą Wspólnotą gospodarczo bardzo trudny okres. Dodatkowo dolar miał już od pewnego czasu ochotę na wybicie minimów głównej pary walutowej świata z początku pandemii. Doszło do tego bez problemu, ale w trakcie piątkowej sesji dostrzegalne jest wygaszenie emocji, a kurs EUR/USD utrzymuje się stabilnie powyżej 1,05 $. Oddech łapie euro, dlatego także polski złoty dostał chwilę wytchnienia. Czy potrwa ona długo? Wiele zależy od tego, czy przyszłotygodniowe decyzje monetarne są już w cenach, czy to może dopiero przygrywka? Wiele zależeć będzie też od tego, czy ze strony bankierów centralnych rynki otrzymają jakąś niespodziankę. Ostatnia sesja kwietnia przebiega dla złotego coraz spokojniej, przed godz. 16 kurs euro znajduje się lekko poniżej 4,68 zł, kurs dolara jest powyżej 4,44 zł, kurs franka to 4,57 zł, a kurs funta sięga 5,57 zł.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Umocnienie USD przed świętami
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Euro próbuje odrobić straty
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Decydenci z Fed zakładają mniej obniżek stóp w 2025
Krzysztof Pawlak