Strona główna > Komentarze walutowe > Kto mrugnie pierwszy?

Kto mrugnie pierwszy?

(aktualizacja )

Autor: Adam Fuchs

Amerykanie trwają w zwyczajowym klinczu zadłużeniowym, ale im bliżej czerwca, tym sytuacja z tragikomicznej przechyla się w stronę dramatycznej. Kolejne dane z polskiej gospodarki mogą wskazywać na spowolnienie. Złoty radzi sobie w poniedziałek świetnie, korzystając z rozwijającego się osłabienia dolara.

Klincz politycznego bezsensu

Największa gospodarka świata, najpotężniejsze państwo, walczące o wpływy w każdym zakątku globu. Brzmi jak kraj, który podejmuje w miarę racjonalne decyzje i gdzie walka polityczna nie przysłania pryncypiów? Nic bardziej mylnego w przypadku Stanów Zjednoczonych, których mottem mogłoby być: republika kontrastów. Za oceanem trwa zwyczajowy klincz w obliczu niezbędnego podniesienia limitu zadłużenia. W teorii sam mechanizm brzmi sensownie, ma on powstrzymywać polityków przed zbytnią swobodą w zaciąganiu długów. Problem tkwi w samych politykach, którzy z szansy całkiem racjonalnego dyskursu tworzą kolejną międzypartyjną batalię, stawiając na szali nie tylko wiarygodność USA, ale też np. widmo braku wypłat dla pracowników federalnych, czy też emerytów. Zresztą percepcja Stanów przez ten konflikt między Demokratami a Republikanami już ucierpiała. Prezydent Joe Biden został zmuszony do powrotu do Waszyngtonu i tym samym odwołał swój udział w szczycie państw Azji Południowej i Pacyfiku. Chociaż większość obserwatorów wciąż wierzy, że do porozumienia dojdzie nawet w ostatniej chwili, to protokół różnic między stronami zdaje się nie zmniejszać. Część ekspertów wskazuje, że nawet dopięcie dealu w ostatnim momencie i tak zmusi Departament Skarbu do emisji krótkoterminowych obligacji dla ekspresowego pozyskania niezbędnych środków. Takie działanie mogłoby być ekwiwalentem podwyżki stóp o 25 pb.

Chłód nadciąga nad Polskę

Kolejne odczyty z krajowego podwórka mogą wskazywać, że nasza gospodarka rzeczywiście się schładza. Z tyłu głowy warto pamiętać o tzw. efekcie bazy, czyli wysokich wynikach w analogicznych okresach zeszłego roku, ale przekraczanie rynkowych prognoz można odbierać jako niedoszacowanie wiszącego nad Polską widma spowolnienia. Produkcją przemysłowa zaliczyła w kwietniu tąpnięcie (-6,4%), które znacząco przebiło oczekiwania (-3,4%). Równocześnie jest to najsłabszy wynik od 3 lat. W tym kontekście nie może dziwić najniższa od 2 lat inflacja producencka na poziomie +6,8% (prognozy wskazywały 7%). Oczywiście niższe PPI to dobra informacja w kontekście uporczywie wysokiej dynamik cen konsumentów, ale obecnie nie musi to być czynnik dominujący dla poziomu CPI (a poza tym na pewno rozłożony w czasie). Nadal trudno zauważyć schłodzenie na rynku pracy, które to zachowanie przez wielu ekonomistów uznawane jest za pożądane dla szybszego zejścia w stronę celu inflacyjnego. Płace w sektorze przedsiębiorstw poszły w górę w ujęciu rocznym o 12,1%, a zatrudnienie w gospodarce wzrosło o 0,4%.

Optymizm w obliczu burzy

Chociaż liczba ryzyk wiszących nad rynkami z żadnym wypadku się nie zmniejsza (jak wspomniany powyżej zbliżający się termin niewypłacalności USA), to nie wszyscy zdają się tym przejmować. W trakcie piątkowej sesji japoński indeks Nikkei 225 znajdował się najwyżej od 1990 roku, a niemiecki DAX osiągnął historyczny rekord. Chociaż już przed weekendem doszło do pewnej realizacji zysków na Wall Street, to warto zdawać sobie sprawę, że na większości ważnych parkietów znajdujemy się przy maksimach trwającej hossy (technologiczny Nasdaq zyskał od początku roku 20%). Tak, proszę państwa, jesteśmy w cyklach podwyżek stóp procentowych (najszybszych w historii), koszt pieniądza jest na poziomach niewidzianych od kilkudziesięciu lat, a na giełdach dominują byki. W jakim stopniu ta sytuacja jest przynajmniej niepokojąca, wskazują coraz częściej używane przez analityków określenia w stylu „wspinaczki po ścianie strachu”. Jednym z najlepszych przykładów niepewności są zmieniające się oczekiwania co do ruchu na stopach w USA. Jeszcze w piątek szanse na podwyżkę stóp o 25 pb oceniano na blisko 40%, a dziś już tylko na 13%… Pewien powiew optymizmu widać nawet na forexie. Dolar słabnie w trakcie popołudniowej sesji, a kurs EUR/USD zbliża się do testowania 1,083 $. Stanowi to doskonałą informację dla złotego, który korzysta z takiego rynkowego sentymentu i zyskuje na szerokim rynku. Kurs euro zbliża się do 4,51 zł, kurs dolara jest już poniżej 4,17 zł, kurs franka znajduje się niedaleko 4,65 zł, a kurs funta przebija od góry 5,20 zł.


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Umocnienie USD przed świętami
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Euro próbuje odrobić straty
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Decydenci z Fed zakładają mniej obniżek stóp w 2025
Krzysztof Pawlak