Piątek z inflacją

W Polsce trwa długi weekend, jednak globalnie inwestorzy nie zwalniają tempa. Podczas dzisiejszej sesji kluczową rolę odgrywa inflacja. Powoli rynek zaczyna też już pozycjonowanie się pod przyszły szalenie istotny tydzień. 

Złoty nie odpuszcza

Przez chwile mogło się wydawać, że kluczowe poziomy, które złoty od dwóch tygodni testuje, zostaną definitywnie wybronione. W środę i czwartek euro podrożało łącznie o ponad 4 grosze i gdy wydawało się, że mamy do czynienia z jakimś większym trendem, odbicie nagle wygasło. Ponad połowa ruchu już została zanegowana, przez co walka o trwałe pokonanie 4,25 zł wcale nie została zakończona. Podobnie ostatnie godziny wyglądały też względem dolara. Teoretycznie dla naszej waluty kluczowa powinna być przyszłotygodniowa decyzja RPP o stopach procentowych. Nikt jednak nie zakłada, by cokolwiek mogło się wydarzyć po posiedzeniu gremium decyzyjnego NBP, dlatego złoty będzie pozostawał pod wpływem globalnych czynników. A tych w nadchodzących dniach nie zabraknie.

Inflacja po dwóch stronach oceanu

Piątkowa sesja to przede wszystkim odczyty powiązane z wydatkami Europejczyków i Amerykanów. Od rana napływały wstępne odczyty z krajów strefy euro i dość szybko stało się jasne, że nie uda się dowieźć przewidywanego wyniku dla całej strefy. Główny odczyt wyniósł 2,6%, a jego bazowa wersja 2,9%. Oba te rezultaty były wyższe niż oczekiwania i wnoszą sporo zamieszania przed przyszłotygodniowym posiedzeniem EBC. Do tej pory rynek był praktycznie pewny, że dojdzie na nim do pierwszego cięcia stóp. Teraz wiara w ten scenariusz wciąż dominuje, jednak nie można powiedzieć, że pozostała niezachwiana. Cel dla strefy euro to teoretycznie 2%, czyli to odchylenie wciąż jest wyraźne, a dodatkowo należy pamiętać, że gdy inflacja rozpoczynała swój rajd w górę, Lagarde mówiła o pewnej symetryczności celu, w myśl zasady, że skoro długo dynamika cen znajdowała się poniżej jego, to można akceptować trochę wyższe poziomy. Ciekawe, czy podobne poglądy będą głoszone teraz gdy inflacja przez długi okres pozostawała na zdecydowanie zbyt wysokich poziomach.

Przed publikacjami więcej emocji wzbudzał odczyt zza oceanu, gdzie wciąż rynek nie może być pewien, kiedy zostanie rozpoczęty cykl obniżek. Analitycy spodziewali się utrzymania inflacji PCE na poprzednich poziomach i tym razem rzeczywistość okazała się zgodna z predykcjami, co ostatnio raczej rzadko się zdarza. Same wydatki Amerykanów rosną co prawda trochę wolniej, niż zakładano zarówno w kwietniu, jak i w marcu (nastąpiła korekta poprzedniego odczytu). Nie było to jednak wystarczające, by bujnąć rynkiem i dolar po odczycie pozostał stabilny.

Zabawa się dopiero zacznie

Mijający tydzień miał swoje “momenty”, jednak ostatecznie nie przyniósł żadnych rozstrzygnięć. Inaczej może być w kolejnym. Już w poniedziałek dostaniemy serię odczytów PMI, które może nie świecą już takim blaskiem, jak podczas pandemii, to jednak wciąż warto je śledzić. W środę mamy nasze NBP, a dzień później kluczowe posiedzenie EBC. Komunikat tutaj na pewno będzie dokładnie analizowany i każde słowo może mieć znaczenie. Dodatkowo w piątek swoje wystąpienie będzie miał szef Bundesbanku, a nie można się oprzeć wrażeniu, że ostatnio stał się jakby bardziej gadatliwy. Przez cały tydzień będą też napływać dane z amerykańskiego rynku pracy, który mimo ostatnich wypowiedzi oficjeli, chyba wciąż pozostaje oczkiem w głowie FEDu.