Strona główna > Komentarze walutowe > Stopniowanie oczekiwań

Stopniowanie oczekiwań

(aktualizacja )

Autor: Adam Fuchs

Od początku nowego roku na rynkach nie wieje nudą. Centralną scenę ponownie zajęli bankierzy centralni. Praktycznie wszędzie, gdzie jeszcze nie rozpoczął się cykl podwyżek stóp procentowych, zadawane jest pytanie: kiedy to nastąpi? Niesie to za sobą konsekwencje w postaci przetasowań w portfelach inwestycyjnych. Polski złoty rozłożył żagle i stara się wykorzystać dobry kierunek wiatru.

Stopy ciągną złotego

Poprzedni rok nie należał do łatwych dla złotego. Jednak od kilku tygodni można zauważyć zmianę trendu na parach z głównymi walutami. Obecną aprecjację PLN trudno oderwać od działań RPP. Czwarta z rzędu podwyżka stóp procentowych połączona z brzmiącym bardziej racjonalnie niż zwykle prezesem NBP potwierdzają, że walka z inflacją w Polsce będzie prowadzona także przez Radę. A w kontekście zduszania dynamiki cen decydenci mają jedno, główne narzędzie: podążanie ścieżką zacieśniania monetranego. Tym bardziej, gdy grudniowy odczyt inflacyjnego wskaźnika CPI w ujęciu rocznym dobił już do 8,6% (zgodnie z zasadą ostatnich miesięcy przebił prognozy). W tej chwili rynek podąża w kierunku oczekiwań na poziomie 4% na koniec roku dla stopy referencyjnej (oby tylko dynamika cen nie była wtedy wciąż wyższa o 6 p.proc.). A skoro koszt pieniądza będzie rósł, to nawet lekko skompromitowany (głównie działaniami RPP i NBP) polski złoty powinien mieć lepszy okres. Właśnie teraz możemy to obserwować, gdy kurs dolara dociera do okrągłych 4 zł. Nie ukrywam, że jest dla mnie w pewnym stopniu niespodzianką, że dochodzi to tego tak szybko. USD/PLN nie jest w tym odosobniony, to po prostu złoty (muszę się chyba znowu przyzwyczaić to tego typu stwierdzeń) radzi sobie nieźle na szerokim rynku. Kurs euro zbliża się do 4,53 zł (najniższe kwotowania od września), kurs funta jest przy 5,44 zł, ale w ciągu poniedziałkowej sesji najmocniej obrywa CHF/PLN, kurs franka znalazł się poniżej 4,34 zł.

Stąpanie po cienkiej linie

Nad Wisłą oczy zwrócone są na RPP, ale globalne światła reflektorów skierowane są na drugą stronę Atlantyku. Opublikowane w zeszłym tygodniu tzw. minutki (protokół) z ostatniego posiedzenia FOMC wybrzmiały jastrzębio dla części rynków. Większość instytucji finansowych spodziewa się do końca roku przynajmniej 3 podwyżek stóp w USA. Goldman Sachs zrewidował swoje prognozy do nawet 4-krotnego zwiększenia kosztu pieniądza w tym okresie. Za istotną należy uznać sygnalizację Rezerwy o możliwym (od połowy roku) ograniczeniu sumy bilansowej, co obrazowo najlepiej chyba opisać, jako zmniejszanie obrotów Fed-owskiej drukarki. Nie spodobało się to parkietom giełdowym, chociaż tak naprawdę środki nie uciekły specjalnie z Wall Street, a przesunęły się z sektora technologicznego do innych spółek. Mocno zareagował rynek długu, rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich otarła się o 1,8%, tym samym wyznaczając dwuletnie szczyty. Do rozważań decydentów polityki monetarnej w piątek dołączyły grudniowe dane z rynku pracy (który jest stawiany przez Fed w centrum zainteresowania). Niestety już od pewnego czasu inwestorzy zdają się mieć problem z interpretacją tych odczytów. Prawdą jest, że zatrudnienie wzrosło tylko niecałą połowę z zapowiadanych 400 tysięcy. Natomiast bezrobocie spadło wyraźniej od prognoz i wynosi jedynie 3,9%, a średnie zarobki rosły szybciej od oczekiwań: 4,7% rok do roku. Te dwa ostatnie odczyty są wskazówką, że to podaż staje się problemem na rynku pracy (czyli pracodawcy nie są w stanie zapełnić wakatów), co w konsekwencji może prowadzić do jeszcze szybszego wzrostu zarobków, a to w obecnych okolicznościach szybko znajdzie przełożenie w większej dynamice cen. A tutaj Amerykanie próbują gonić polskie osiągnięcia. W środę poznamy grudniowy wskaźnik CPI w USA, który według prognoz w ujęciu rocznym ma wynieść nawet 7,1%. Kiedy do tego dorzucimy zeznania prezesa Fed Jeroma Powella przed Kongresem w związku z nominacją na drugą kadencję, to w zasadzie mamy zapowiedź kolejnego tygodnia ze sporą zmiennością. Zmiennością, która w specyficzny sposób dotyczy głównej pary walutowej świata. W ostatnich dniach kurs EUR/USD potrafi przesunąć się nawet o jeden cent, ale ostatecznie jak magnes przyciąga go poziom 1,13 $. Czy wreszcie nadejdzie moment wyrwania się z prawie 2-miesięcznej konsolidacji? 


Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.

Zobacz także


Komentarz walutowy

Umocnienie USD przed świętami
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Euro próbuje odrobić straty
Dawid Górny

Komentarz walutowy

Decydenci z Fed zakładają mniej obniżek stóp w 2025
Krzysztof Pawlak