Trudne powroty.

Rynek ewidentnie nie jest jeszcze gotowy do odpalenia na całego. Handel jest senny, czemu sprzyja pusty kalendarz makro.

Spokojny początek.

    4 dni wolnego mocno rozleniwiły rynek, co widać przede wszystkim na głównych walutach. Trochę inaczej rzecz wygląda dla złotego, który po świętach traci. Skala przeceny jest jednak niewielka i najczęściej ogranicza się do 1 grosza. Wyjątkiem jest frank, który pozostaje w głębokiej defensywie nawet względem naszej waluty i tanieje do poziomu 3,73 zł.

Krótka kartka z kalendarza.

    Większym ruchom nie sprzyja brak ważniejszych odczytów makroekonomicznych. Najciekawszym wydaje się raport o sprzedaży detalicznej. Ta w skali miesiąca wzrosła o aż 14,1%, co może robić wrażenie, jednak jest to spowodowane minionymi już świętami. W skali roku wzrost wyniósł zaledwie 3,1% i był ponad dwukrotnie słabszy niż przed miesiącem. Analitycy spodziewali się spadku dynamiki do 3,9%, więc mogą czuć się rozczarowani. Z pozostałych odczytów można wspomnieć jeszcze o spadku bezrobocia w Słowacji do poziomu 5%. Warto też zwrócić uwagę na popołudniowy odczyt dotyczący sprzedaży domów w USA.

Jutro już ciekawiej.

    Środowa sesja będzie miała znacznie większy potencjał do wyższej zmienności. Dzień zaczniemy inflacją w Australii. Później dwa lokalnie ważne odczyty o produkcji budowlano-montażowej oraz o stopie bezrobocia. W Niemczech poznamy indeks Ifo, a Wielkiej Brytanii wskaźnik zamówień CBI. Najważniejsza zapewne będzie decyzja oraz konferencja prasowa w sprawie stóp procentowych w Kanadzie.