USD pręży muskuły

Dobre dane z amerykańskiego rynku pracy wrzuciły „zielonemu” piąty bieg. Słaby odczyt indeksu Sentix uruchomił dodatkowe nitro. Główna para walutowa świata cały czas znajduje się w kanale spadkowym. Na horyzoncie mało oznak na wyhamowanie rajdu amerykańskiego dolara. Jeszcze mniej tych, które wsparłyby euro. Dziś poznaliśmy także mieszane dane inflacyjne z Norwegii.

Pracy w USA nie brakuje

W piątek o godzinie 14:30 zostały opublikowane dane z amerykańskiego rynku pracy. Tak zwane payrollsy wypadły zadziwiająco dobrze. Stopa bezrobocia na poziomie 3,5% okazała się o 0,2% niższa od oczekiwań rynku. Ponadto zaobserwowano wyraźnie lepsze od prognoz zmiany zatrudnienia, zarówno w sektorze prywatnym, jak i pozarolniczym. Takie wyniki dają FED większe pole manewru podczas kolejnych posiedzeń związanych z prowadzoną polityką monetarną. Silny rynek pracy „pozwala” amerykańskim decydentom na dalsze podnoszenie stóp procentowych, ponieważ oddala obawy przed utratą pracy przez obywateli. Piątkowa publikacja natychmiastowo odznaczyła się na wykresie głównej pary walutowej świata. Kurs EUR/USD w przeciągu kilku minut spadł z wartości 0,98 USD do 0,974 dolara za jedno euro.

Słabe nastroje w Europie

Ostatnie miesiące to wiele negatywnych danych, napływających ze Starego Kontynentu. Tak też było i dziś. O godzinie 10:30 poznaliśmy wartość Indeksu Sentix. Przypomnę, że obrazuje on nastroje inwestorów, zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Niestety dziś wskaźnik znalazł się na jeszcze niższym poziomie niż miesiąc temu. Jego aktualna wartość to -38,3 punkta. Było to także niżej od prognoz. Na omawianym indeksie niżej byliśmy ostatnio w maju 2020 roku, kiedy to nastroje inwestorów odbudowywały się po tzw. krachu covidowym. Reakcja rynków ponownie odznaczyła się na wykresie popularnego „edka”, który od połowy ubiegłego tygodnia znajduje się w trendzie spadkowym. Po dzisiejszej publikacji z Europy przebiliśmy od góry wycenę 0,97$. W poniedziałek o godzinie 13:00 EUR/USD oscyluje poniżej tego poziomu.

Inflacja w Norwegii

Początek tygodnia to także zestaw danych inflacyjnych z jednego ze skandynawskich państw. Inflacja konsumencka w kraju, kojarzonym z pięknymi fiordami wzrosła, do 6,9%. Tym samym ustanowiła swój rekord XXI wieku. Odczyt był niemałym zaskoczeniem dla rynków, które po sierpniowych spadkach oczekiwały odczytu na poziomie 6,2%. Nic bardziej mylnego. W stosunku do oczekiwań (4,9%) wzrosła także inflacja bazowa, której aktualny poziom to 5,3%. Powyższe nie napawa optymizmem, jednak dziś w Norwegii znalazł się także pozytywny akcent. Inflacja producencka zaliczyła mocny spadek. 52,4% w stosunku do odczytu sprzed miesiąca (77,3%) daje nadzieję na opanowanie rozpędzającej się dynamiki cen. Pamiętajmy jednak, że wynik powyżej 50% to nadal bardzo wysoko. Na powyższe dane zareagowała korona norweska, która umocniła się w stosunku do EUR oraz USD. Przyczyną jest prawdopodobne nastawienie inwestorów na jastrzębie stanowisko tamtejszych decydentów i przypuszczalnie, dalsze ponoszenie kosztu pieniądza w Norwegii. Zmianę tą widać także na wykresie NOK/PLN, gdzie kurs wzrósł od wartości 0,465 PLN do około 0,47 PLN.