Jak wybory w USA wpływają na kurs dolara? Harris vs Trump
Wybory prezydenckie w USA to jedno z najważniejszych wydarzeń na świecie. Ich znaczenie wykracza daleko poza wymiar wyłącznie polityczny. Blisko przyglądają się im także inwestorzy, którzy próbują przewidzieć, co wygrana danego kandydata może oznaczać dla amerykańskiej i globalnej gospodarki. Jak wybory w USA wpływają na cenę dolara i innych walut?
Dolar amerykański impregnowany na niepewność
Zanim przejdziemy do tegorocznego starcia, warto przyjrzeć się historycznym elekcjom. Ograniczymy się jedynie do ostatnich dwóch, w których brał już udział Donald Trump. Jego zwycięstwo nad Hillary Clinton w 2016 roku było ogromnym zaskoczeniem dla większości obserwatorów. W tym dla tych zajmujących się rynkami i ekonomią. Inwestorzy, delikatnie mówiąc, nie przepadają za niepewnością. Przejęcie urzędu przez polityka kreującego się na przeciwnika establishmentu i status quo wprowadziło sporo zamieszania. Dlatego pierwsze reakcje po ogłoszeniu wyniku były nerwowe. Jednak – inaczej niż w przypadku wielu innych walut – wcale nie oznaczały obciążenia dla USD. Dolar pozostaje jednym z najważniejszych aktywów, w tym tych o walorach bezpiecznej przystani. Waluta USA pełni tę funkcję nawet wtedy, kiedy niepewność dotyczy samych Stanów. Kurs EUR/USD w zaledwie dwa miesiące spadł o przeszło 6 centów. W przypadku kursu USD/PLN przełożyło się to drastyczny wzrost o 37 groszy. Na szczęście dla wszystkich panika skończyła się wraz z zaprzysiężeniem Donalda Trumpa. Od tego momentu dolar zaczął się osłabiać, co korzystnie wpływało na pozycję złotego. Już wtedy u przedstawiciela Republikanów wybrzmiewały protekcjonistyczne tony (które zaczął w pewnym stopniu wprowadzać w życie). Po części obawy związane z wojną handlową były jednak równoważone przez tradycyjne dla GOP (potoczna nazwa Partii Republikańskiej, skrót od „grand old party”) postulaty mniejszych obciążeń (podatkowych i regulacyjnych) dla firm, ze szczególnym uwzględnieniem korporacji.
Atak na Kapitol – zaskakujące wsparcie dla dolara
Zupełnie inny wymiar (ale też kierunek na rynku walutowym) miały wybory w 2020 roku. Urzędujący wtedy prezydent Donald Trump zmierzył się z byłym wiceprezydentem za kadencji Baracka Obamy, czyli Joe Bidenem. Nie tylko przestrzeń polityczna po 4 latach urzędowania Trumpa była całkowicie inna (chociaż wszyscy już trochę dostosowali się do jego ekstrawagancji i nieprzewidywalności). Warto przypomnieć, że elekcja odbywała się w środku pierwszej od wieku pandemii. Ponieważ w USA każdy ze stanów samodzielnie decyduje o sposobach głosowania, to informacje spływały z różnych części krajów w różnym tempie. Wielu wyborców zdecydowało się w tych okolicznościach na oddanie głosu korespondencyjnie. System wyborczy w USA (elektorzy) raz jeszcze sprawił, że o ostatecznym wyniku zadecydowało kilka stanów. A tak naprawdę – kilkadziesiąt okręgów, a można nawet stwierdzić, że kilkadziesiąt tysięcy głosów (na ponad 150 milionów oddanych). Zwycięzcą okazał się tym razem przedstawiciel Demokratów, który w kampanii obiecywał m.in. ponowne zbliżenie z partnerami, w tym z UE. Takie podejście najwyraźniej uspokoiło inwestorów, którzy zaczęli wycofywać się z dolara. Kurs EUR/USD w dwa miesiące wzrósł o ponad 5 centów, co przełożyło się na spadek USD/PLN o niebagatelne 35 groszy. Jednak amerykańska polityka w ostatnich latach nie stanowi ostoi stabilności. Dlatego (dotąd będące formalnością) przyjęcie przez Kongres głosów elektorów przerodziło się 6 stycznia 2021 roku w bezprecedensowy atak tłumu zwolenników Trumpa na Kapitol. Wszystko przez to, że polityk Partii Republikańskiej nigdy nie uznał wyniku wyborów. Co więcej, próbował je wręcz zmienić, za co zresztą otrzymał zarzuty karne. Paradoksalnie tak niebezpieczna systemowo sytuacja znowu wspomogła dolara, który odzyskał grunt. Jednak już niedługo później inwestorzy skupili się raczej na kolejnych falach pandemii i ich wpływowi na gospodarkę.
Plany D. Trumpa – jak wpłyną na gospodarkę i kurs USD?
Historię w pewnym stopniu zostawiamy już za sobą, ale pewnie niezupełnie, bo jak mówi ludowa mądrość, lubi się ona powtarzać. Czas jednak przejść do tegorocznej elekcji i do tego, co może ona oznaczać dla gospodarki i dolara. Warto zacząć od planów czy sugestii polityk, które przedstawiają kandydaci. Donald Trump raz jeszcze skupia się na izolacjonizmie. Skutki? Wprowadzenie wyższych o 10% ceł na wszystkie produkty sprowadzane do USA (a o 60% na import z Chin). Trump chce zdecydowanie zmienić strukturę dochodów budżetu, by cła stały się bardziej istotne niż podatki. Jest jeszcze postulat deportacji co najmniej 1 miliona, a może znacznie więcej (raczej nielegalnych) imigrantów. Chociaż na pierwszy rzut oka ma wymiar czysto polityczny, to ostatecznie przełoży się też na gospodarkę. Ekonomiści coraz częściej zwracają uwagę, że np. kluczowe dane o amerykańskim rynku pracy są zaburzone przez częściowy brak uwzględnienia czynnika migracyjnego. M.in. stąd znaczące weryfikacje historycznych danych o zatrudnieniu. Republikański kandydat stwierdził też w kampanii, że według niego prezydent powinien mieć większy wpływ na decyzje banku centralnego. To tak naprawdę stanowi zaprzeczenie sensu funkcjonowania tej instytucji. Wreszcie koszty zapowiedzi kolejnych cięć podatkowych, wraz z dokonanymi za jego pierwszej kadencji, według wyliczeń Bloomberga mogą sięgnąć już 11 bilionów dolarów. Jak widać kwestia zadłużenia USA nie jest problemem dla żadnej ze stron sporu politycznego. Wracając do Trumpa, ekonomiści z niezależnego Peterson Institute for International Economics policzyli, jakie skutki dla amerykańskiej gospodarki mogłoby przynieść wdrożenie nowych pomysłów. Nawet przyjmując różną skalę ostatecznych rozwiązań, to otrzymywali zawsze ten sam kierunek: niższy wzrost gospodarczy, wyższe bezrobocie i inflacja. Trudno uznać to za pozytywną perspektywę dla Stanów.
Brak konkretów Kamali Harris
Niestety w przypadku Kamali Harris w dalszym ciągu czekamy na ogłoszenie całościowego planu dla gospodarki. Wnioski możemy wyciągać z dotychczasowych wypowiedzi (najważniejsza miała miejsce w Economic Club of Pittsburgh). I, co ważniejsze, na jej plany możemy patrzeć z perspektywy kontynuacji polityki Joe Bidena. Kandydatka Demokratów skupia się na pokazywaniu dychotomii (nie oceniamy na ile te stwierdzenia są prawdziwe). Z jednej strony mamy jej zaangażowanie w budowanie amerykańskiej klasy średniej, a z drugiej pomoc Trumpa dla „wielkiego biznesu”. Jak wspominałem już w poprzednim akapicie, zadłużenie nie stanowi osi sporu. Dlatego Harris też obiecuje jeżeli nie cięcia podatków, to przynajmniej różnego typu ulgi (np. 50 tys. USD ulgi dla start-upów czy 25 tys. USD wsparcia przy zakupie pierwszej nieruchomości). Jeszcze bez konkretów, ale Demokratka chce stawiać na rozwój produkcji wysoko rozwiniętych technologii, czy też na rynek odnawialnej energii, ale wciąż bez redukcji wydobycia kopalin. Warto zaznaczyć, że jeśli uda się jej kontynuować politykę aktualnego prezydenta, to może to rzeczywiście skutkować dalszym zwiększaniem zatrudnienia w produkcji. Jednak z pewnością ciąży jej największy bagaż administracji Bidena, czyli znaczący wzrost kosztów życia związany z wysoką w ostatnich latach inflacją. Podwyżki podatków dla najbogatszych i korporacji nie zostały jeszcze sprecyzowane, ale to one miałyby częściowo zrównoważyć nowe budżetowe wydatki. Warto też zwrócić uwagę, że zainicjowana przez Trumpa wojna celna z Chinami jest kontynuowana przez Demokratów, którzy co jakiś czas wprowadzają nowe obostrzenia na towary z Państwa Środka (ostatnio na auta elektryczne). Na pogłębione analizy propozycji Harris przyjdzie czas po ogłoszeniu całościowego planu gospodarczego. Trudno spodziewać się jednak rewolucji w stosunku do działań odchodzącej administracji.
Wybory w USA a dług publiczny
Na protekcjonistyczne ciągoty u kandydatów wskazują media, równocześnie podkreślając brak fiskalnej rozwagi u obojga z nich. Economist, podkreślając dobrą kondycję amerykańskiej gospodarki, zwraca uwagę, że największym problemem jest skala zadłużenia państwa, co zdają się ignorować zarówno Trump, jak i Harris. Dziennikarze pomysły Republikanina na zmniejszenie długu określają jako niepoważne, a Demokratce wytykają brak konkretów. Według niezależnej grupy badawczej Penn Wharton Budget Model (PWBM), na którą powołuje się Economist, zrealizowanie programu Trumpa zwiększyłoby deficyt USA do około 8 proc. PKB (obecnie 6 proc.), a wdrożenie planów Harris – do 7 proc.
Gorąca jesień dla USD
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że wygrana Kamali Harris wpłynie uspokajająco na rynki. Inwestorzy, mimo braku konkretów z jej strony, mogą dość bezpiecznie założyć kontynuację polityk aktualnej administracji. Trudno zignorować, że amerykańska gospodarka jest w dobrej kondycji. Zyski wielu firm rosną, indeksy giełdowe biją rekordy i wciąż możliwy jest scenariusz tzw. miękkiego lądowania po kryzysie pandemicznym i inflacyjnym. Trudno uznać to za warunki, na które może narzekać biznes, czy inwestorzy. Natomiast zwycięstwo Trumpa to powrót sporej niepewności. Jego niektóre radykalne propozycje mogą mieć wręcz trudne do oszacowania skutki dla amerykańskiej i globalnej gospodarki. Jak to jednak z USD bywa, paradoksalnie stabilizacja może osłabiać dolara, a wątpliwości wzmacniać jego pozycję. Jednak niepokój zapewne przyjdzie już przed wyborami, ponieważ raz jeszcze wynik rozstrzygnie się o włos, co będzie wzmagało niepokój inwestorów. Sam rezultat też nie musi przynieść spokoju związanego z rozstrzygnięciem. Mogliśmy się o tym przekonać przed 4 laty, gdy miesiącami jedna ze stron nie uznawała wyniku. Do tego powinniśmy dołożyć kolejny element, czyli decyzję Fed o cięciu stóp, która nastąpi zaledwie 2 dni po elekcji. Czynników ryzyka co niemiara. Gorąca jesień przed nami.
Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski są wyrazem osobistych poglądów autorów i nie mają charakteru rekomendacji autora lub serwisu walutomat.pl do nabycia lub zbycia albo powstrzymania się od dokonania transakcji w odniesieniu do jakichkolwiek walut lub papierów wartościowych. Poglądy te jak i inne treści raportów nie stanowią „rekomendacji” lub „doradztwa” w rozumieniu ustawy z dnia 29 lipca 2005 o obrocie instrumentami finansowymi. Wyłączną odpowiedzialność za decyzje inwestycyjne, podjęte lub zaniechane na podstawie komentarza, raportu lub z wykorzystaniem wniosków w nim zawartych, ponosi inwestor. Autorzy serwisu są również właścicielem majątkowych praw autorskich do treści. Zabronione jest kopiowanie, przedrukowywanie, udostępnianie osobom trzecim i rozpowszechnianie treści w całości lub we fragmentach bez zgody autorów serwisu. Zgodę taką można uzyskać pisząc na adres kontakt@walutomat.pl.
Zobacz także
Kupon rabatowy dla nowych Klientów!
Wpisz swój email, a wyślemy Ci 50% kod rabatowy na
prowizję od pierwszej wymiany.
Odbierz maila!
Wysłaliśmy Ci maila z 50% kodem rabatowym na prowizję od pierwszej wymiany!
Kliknij w link w mailu i zarejestruj się aby wykorzystać zniżkę